Planowałam, bardzo
elegancko, zacząć wpisy od recenzji sag, które przeczytałam już w całości, ale nie
mogłam się zdecydować pomiędzy Dziećmi
sztormu a Córką morza. Do tego
utknęłam w jakiejś ⅕ Tajemnicy wodospadu, i mam powody
przypuszczać, że z winy głównej bohaterki – więc może zacznę od niej.
(A ponieważ nie umiem w pisanie o sagach, tylko w czytanie ich, to uhm…)
Piękna Piękna Amalie
Amalie Johansdatter niedawno
skończyła siedemnaście lat, ma wizje i piękne blond włosy, jest piękna, piękna,
piękna… no i piękna. Piękna zresztą też. Co oczywiste, z powodu swojej urody ma
niebywałe powodzenie u przedstawicieli płci przeciwnej, w znacznej części
również niezwykle pięknych.
Poza tym (i faktem,
że prawie od samego początku niemożliwie mnie wkurza), niewiele mogę o niej
powiedzieć (ale może kiedyś jeszcze to zrobię).
Chyba, że nie wspomniałam
jeszcze, że jest piękna? No jasne, że wspomniałam. Jak praktycznie KAŻDA postać
w tej serii – i to nawet nie jest specjalne wyolbrzymienie.
I tak, ja wiem, na czym polega konwencja sagi. Główna bohaterka jest piękna, ma pięknego wybranka, z którym tragicznie rozdziela ją los – ale to dopiero po tym, jak pojawi się już Ten Drugi™, co najmniej równie piękny, jeśli nie piękniejszy, co spowoduje rozterki. Nie mam z tym jakiegoś szczególnego problemu, serio. Gdybym miała, to podstawy mojej diety nie stanowiłyby te książki – tylko że zwykle główne bohaterki mają lepsze i gorsze momenty, a nawet jeśli te gorsze przeważają, to zdarza przynajmniej jakaś moja ulubioną postać poboczna, która mi wszystko wynagradza.
Otóż
nie w tym jednym przypadku.
(Mniej więcej od tego momentu będą spoilery.)
Na początek
przygotowałam sobie cytat, który wydaje mi się, że idealnie podsumowuje to, co
napisałam już we wstępie:
„Amalie odwróciła się do lustra i uważnie się sobie przyjrzała. Miała kształtne ciało, obfite piersi. Oczy w szczupłej twarzy były lekko podkrążone, ale długie włosy były gęste i błyszczące. Naprawdę jest mało kobieca? Halvor chyba nie wie, o czym mówi. Wiedziała, że nigdy go nie polubi!”(tom 3)
Kontekst
jest taki, że mąż jej przyjaciółki, rzeczony Halvor, uznał, że jest mało
kobieca. Tu należy mu się ogromny plus, bo jest jedną z niewielu postaci
niezachwyconych urodą Amalie. Ha!
I tym
sposobem możemy przejść do listy osób, które uroda Amalie zachwyca. Albo może
jakoś inaczej tę listę nazwiemy, żeby nie trzeba było wypisywać dosłownie wszystkich postaci.
Wszyscy kochają (Urodę) Amalie
Więc może
tak – Lista Zalotników Urody Amalie przedstawia się następująco (chociaż
niekoniecznie chronologicznie):
- MITTI –
ubogi i piękny fiński chłopak, z którym Amalie potajemnie całuje się w lesie, bo wie,
że jej rodzice nie zaakceptowaliby tego związku.
- OLE –
lensman, za którego chce wydać ją matka. Amalie się w nim zakochuje, bo ma
piękny głos i możliwe, że jest nawet piękniejszy od Mittiego. Mieszka też w
pięknym, bogatym dworze. I jeszcze dał jej piękny pierścionek!
- ODDVAR –
kolega ze szkoły, i aż muszę cytat: „Wiedziała, że Oddvarowi nie jest
obojętna. Kiedy chodzili do szkoły, pojawiał się przy niej w najdziwniejszych
miejscach. Raz się nawet całowali. Chłopak był jednak niezdarny i miał
nieświeży oddech. Od tej chwili wiedziała, że nie mogłaby go pokochać.” (tom 1)
- BRAGE – niemiecki
szlachcic, który prowadzi interesy z rodziną narzeczonego siostry Amalie. Wie,
że Amalie kocha jednego, wychodzi za drugiego, ale i tak praktycznie błaga ją, żeby z
nim uciekła, bo „Jesteś taka piękna, Amalie. Chyba już się w tobie zakochałem.”
(tom 5)
- ANJALAN –
jeden z pomniejszych jak dotąd złoli, złodziej i przestępca, który najpierw się
do niej przystawiał ze względu na urodę, a ostatecznie ze względu na nią
darował jej życie. Dosłownie: „Nie pozwolę (…) zabić cię tu i teraz, bo
przypominasz rusałkę. Nie ma piękniejszej od ciebie.” (tom 5)
- IVER –
znajomy Olego, z którego żoną Amalie później się zaprzyjaźnia (nic dziwnego,
skoro ta żona zaczyna znajomość od słów „Jesteś śliczna” – tom 7). W tym wątku
akurat nic ciekawego się nie wydarzyło, ale Amalie oczywiście widziała, jak przez
całe przyjęcie Iver się na nią gapi.
- WILLY – kuzyn
Olego, parobek w jego dworze. Od pierwszej chwili napala się na Amalie, a później
raz na jakiś czas molestuje, żeby wreszcie próbować zgwałcić. Bo jest taka piękna, a niby z jakiego innego powodu.
- PAUL – jakiś dawny znajomy, który właśnie wrócił z Ameryki, również całkiem urodny. Próbuje zbałamucić Amalie, żeby wykupić od niej kawałek ziemi, ale jeszcze nie wiem, z jakim skutkiem.
Przypominam – skończyłam dopiero 12. tom, to już naprawdę niezły wynik. Mam całe mnóstwo bzdurnych cytatów w stylu:
- „Masz takie piękne włosy. (…) Ubierz się pięknie na dzisiejszy wieczór, Amalie. Nie możesz ukrywać swojej urody.” (tom 2)
- „Jesteś bardzo piękna. Twój ojciec powinien być dumny.” (tom 2)
- „Już ci się nie podobam, Mitti? Twe uczucia wygasły, masz mnie dosyć? Już nie uważasz, że jestem piękna?” (tom 4)
- „Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam kogoś tak pięknego. Przez wiele lat szukałem kobiety takiej jak ty. W końcu cię znalazłem.” (tom 5)
- „Jaką piękną żonę sobie znalazłeś, Ole. Zasługujesz na nią.” (tom 7)
– i tak
dalej, i tak dalej, to tylko takie, które coś wnoszą. Powiedzmy. Całościowo jest ich tyle, że aż mi się od nich ulewa, bo chyba tylko raz (RAZ!) została
wspomniana inna cecha Amalie, a mianowicie to, że jest dobra. Ja tam nie
zauważyłam u niej jakiejś szczególnej dobroci, ale to pewnie dlatego, że jej
uroda mi ją przyćmiła. Jak wszystko inne.
W każdym razie nic za darmo, dobroć nie może stać na pierwszym miejscu; ten cytat też szedł tak:
„Jesteś piękna, Amalie. I dobra. Musisz mi obiecać, że to się nie zmieni (…). Pozostań tą samą dobrą dziewczyną, którą zawsze byłaś.” (tom 5)
Lustereczko…
Na osobną kategorię zasługują jeszcze cytaty z serii Amalie stares longingly into the mirror:
z samego tomu 1:
- „W lustrze wiszącym na ścianie zobaczyła swoje odbicie – bladą twarz z cieniami pod oczyma. Jasne, sięgające bioder włosy były potargane. Próbowała się uśmiechnąć tak, by pokazać białe zęby. Dołki w policzkach odziedziczyła po matce, ale na tym koniec. To Kari i Tron są podobni do niej.”
- „Amalie siedziała samotnie w swoim pokoju. (…) Podchyliła się nad toaletką i wpatrywała w swoje odbicie w lustrze. Miarowymi ruchami wolno szczotkowała włosy.”
- „Amalie siedziała przed lustrem. Wygładziła czerwoną suknię i z szuflady wyjęła pierścionek, który dał jej Mitti. (…) Jeszcze raz spojrzała w lustro i zeszła na dół.”
- „Amalie wolno szczotkowała włosy i myślała o siostrze, która wciąż jest na nią zła. (…) Przysunęła się bliżej lustra. W swoich oczach widziała wyraz zdecydowania. (…) Wstała, włożyła suknię i upięła włosy. Ostatni raz spojrzała w lustro i wyszła.”
Najczęściej to przy lustrze ma różne głębokie spostrzeżenia, między innymi na temat swojej urody lub włosów – szczotkowanie ich to w ogóle ważny element fabularny.
Ale tak już zupełnie poważnie, bardzo irytuje mnie sposób opisywania postaci za pomocą „spojrzała w lustro i…”, nie tylko, a może zwłaszcza nie w sagach. Sposób, w jaki inne postacie wspominają o wyglądzie Amalie, też jest na ogół subtelny jak spadająca cegła.
Podsumowując, Amalie kochają i piękni, i ci z cuchnącym oddechem, ale Amalie i jej Uroda kochają tylko tych pierwszych.
A już najpiękniejsze z najpiękniejszych są Włosy Amalie, często potargane, ale taki już jej urok (nie-jestem-jak-inne-dziewczyny, co nie).
„Amalie związała potargane włosy.”(tom 1)
Jak już wspomniałam, dopiero co skończyłam 12. tom, więc podejrzewam, że jeszcze trochę się wydarzy i Amalie stanie się jeszcze piękniejsza, zanim dotrę do końca sagi. Mam nadzieję, że nie na tyle, żeby sprowokować mnie do napisania kolejnego posta na ten temat, chociaż może w jakimś wymienię jeszcze inne wkurzające cechy jej osobowości. Z góry zakładam, że wiele ich nie będzie, a jeśli nawet, to w formie szczątkowej.
Swoją drogą, nawet jak na tak niewymagającą lekturę i czas akcji (schyłek XIX wieku), to bardzo smutne, że kobietę definiuje wyłącznie jej uroda. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ta sama kobieta ma nadnaturalne zdolności: często doświadcza wizji!
Mam cichą nadzieję, że wynika to z faktu, że to dopiero pierwsza saga autorki i dopiero wyrabiała sobie warsztat, i że w kolejnych postacie (nie tylko kobiece, ale zwłaszcza one) nie są już tak jednowymiarowe.
Ani akcja, ani język, ani inni bohaterowie w Tajemnicy wodospadu nie zrobili na mnie jak dotąd specjalnie dobrego wrażenia, więc nie wiem, czy będzie jeszcze czemu oddzielnie poświęcać uwagę, chociaż samą intrygę na pewno jeszcze opiszę – ale później, jak już ostatecznie się wyjaśni.
I na razie nie mam jeszcze określonych pomysłów na etykiety postów, więc tego, taki rancik bez kategorii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz